2010 - SEP_OT

Przejdź do treści

2010

Wydarzenia > Wyjazdy naukowo-techniczne
Skandynawia 2010 i nie tylko

W dniach 9-13 czerwca 2010 roku został zorganizowany przy finansowym współudziale Tarnowskiego Oddziału SEP kolejny wyjazd Koła nr 1 Stowarzyszenia Elektryków Polskich. Wycieczka szkoleniowo-turystyczna podzielona została formalnie na dwa bloki. Podczas pierwszego z nich - szkoleniowego - uczestnicy wyjazdu mieli okazję zwiedzić największą polską elektrownię szczytowo-pompową znajdującą się na północy naszego pięknego kraju w miejscowości Czymanowa w województwie pomorskim. Druga część turystyczna obejmowała Skandynawię ze Szwecją i Danią, oraz Niemcy i zawierała również elementy energetyczne jakimi były siłownie wiatrowe rozsiane wzdłuż trasy naszego przejazdu zarówno w Skandynawii jak i również na terenie Niemiec i Polski. Często elektrownie te, szczególnie w Skandynawii, skupione były w farmach wiatrowych, zawierających co najmniej kilkanaście siłowni. Moc każdego z pojedynczych wiatraków można ocenić na ok. 2 MW, co przy kilkunastu siłowniach daje kilkadziesiąt MW i stanowi na pewno znaczny zastrzyk mocy dla systemu energetycznego. Z poczynionych po drodze obserwacji można było zobaczyć, że czasami nie wszystkie z nich pracowały, oraz to, że wiejący wiatr był niezbyt intensywny i być może siłownie w związku z tym pracowały z niepełną mocą. Ale to tylko przypuszczenia, bo ocena pracy takiej wiatrakowej siłowni „na oko” może być przecież zawodna.
Wyjazd rozpoczął się tuż po północy 9 czerwca br. kiedy to na ul. Studniarskiego w Tarnowie do wynajętego autokaru wsiadło 40 osób. We wczesnych godzinach popołudniowych bez specjalnych przeszkód i przygód, często w strugach ulewnego deszczu dotarliśmy do Czymanowa, gdzie znajduje się znana energetykom elektrownia szczytowo-pompowa Żarnowiec.
Budowę elektrowni rozpoczęto w 1976 roku. Po kilku latach budowy elektrownia została uruchomiona 20 maja 1983 roku i od tej pory wspiera w godzinach szczytu nasz krajowy system elektroenergetyczny. Dolnym zbiornikiem wody dla elektrowni jest Jezioro Żarnowiec, a górnym jest sztuczny zbiornik który został wybudowany na terenie nieistniejącej obecnie wsi Kolkowo. Pojemność użytkowa zbiornika górnego wynosi 13,8 mln m3, a powierzchnia 135 ha. Wahania lustra wody w górnym zbiorniku dochodzą do 16 m. Długość obwałowań zbiornika wynosi 3,7 km, zaś maksymalna rzędna piętrzenia wynosi 126 m n.p.m. Elektrownia szczytowo-pompowa została wyposażona w cztery jednakowe odwracalne hydrozespoły, których serce są turbiny Kaplana. Moc każdego z hydrozespołów dla pracy turbinowej wynosi 179 MW, co daje łącznie 716 MW i taka moc może zostać oddana do systemu elektroenergetycznego w godzinach szczytu. Podczas pracy pompowej, która odbywa się poza szczytem, moc każdego z hydrozespołów wynosi 200 MW, co daje łącznie 800 MW i taka moc może być maksymalnie pobierana przez elektrownię z systemu elektroenergetycznego w układzie pracy pompowej. Górny zbiornik wody jest połączony z hydrozespołami czterema niezależnymi rurociągami o średnicach wlotu przy górnym zbiorniku wynoszącymi 7,1 m, a u wylotu na turbiny 5,4 m. Średnia długość rurociągów wynosi 1083 m. Grubość rurociągów zmienia się od 15 do 32 mm. Statyczny spad wynosi od 128 do 108 m przy maksymalnym przepływie 700 m3/s. Przytoczone tutaj liczby obrazują wielkość tej hydrotechnicznej budowli.
Centralnym obiektem elektrowni szczytowo-pompowej jest hala maszyn, gdzie umieszczone są cztery hydrozespoły. Moc pozorna każdego generatora wynosi 209 MVA przy pracy turbinowej i 228 MVA przy pracy pompowej. Średnica wirnika każdej turbiny wynosi 6 m, a obroty tych niskoobrotowych maszyn wynoszą 166,7 obr/min. Jak łatwo obliczyć każdy z generatorów synchronicznych posiada 18 par biegunów. Elektrownia uzyskuje pełną moc w czasie 15 minut, co nie jest zbyt rewelacyjnym czasem, ale przy tak dużym obiekcie procesy uruchomienia muszą być znacznie dłuższe niż w obiektach mniejszych, gdzie te czasy wynoszą kilka minut. Średnia produkcja roczna energii elektrycznej wynosi 1100 GWh. Woda zgromadzona w zbiorniku górnym pozwala na nieprzerwaną pracę elektrowni szczytowo-pompowej z pełną mocą 716 MW przez 5,5 godziny. Jest to znaczna rezerwa mocy w naszym systemie elektroenergetycznym. Dla porównania szczytowe zapotrzebowanie mocy dla województwa pomorskiego wynosi ok. 500 MW.
Praca elektrowni jest w pełni zautomatyzowana. Steruje nią nastawnia wyposażona w system sterowania WDPF II zainstalowany na komputerach SPARC 20 firmy SUN. Nastawnia została wyposażona również w Komputerowy System Monitorowania i Diagnostyki COMPASS produkcji firmy Rubel & Kjaer i Komputerowy System Monitorowania Pracy Hydrogeneratorów HydroScan TM i PDA-IV.
O wielkości elektrowni świadczy również kanał odpływowy, którego maksymalna głębokość wynosi 13 m, zaś szerokość maksymalna dna 100 m. Średnia długość kanału łączącego elektrownię z Jeziorem Żarnowiec, które stanowi zbiornik dolny elektrowni szczytowo-pompowej wynosi 835m. Samo jezioro ma powierzchnię 1470 ha, a pojemność 106 mln m3. Wahania lustra wody związane z pracą elektrowni dochodzą do 1 m.
Praca elektrowni jest nadzorowana bezpośrednio przez Krajową Dyspozycję Mocy, która w zależności od potrzeb krajowego systemu energetycznego uruchamia zdalnie niezbędne hydrozespoły. Do głównych zadań elektrowni należy łagodzenie krzywej dobowego obciążenia systemu, pokrywanie nagłych ubytków i redukcja nadmiaru mocy w systemie elektroenergetycznym, regulowanie rozpływu mocy biernej i napięcia w systemie, a przede wszystkim gotowość do odtworzenia systemu elektroenergetycznego w Polsce w przypadku wystąpienia tzw. black-out-u, czyli jego rozpadu i konieczności odtworzenia na nowo. Elektrownia jest obecnie własnością Spółki Elektrownie Szczytowo- Pompowe S.A. która jest jej większościowym właścicielem.
Samo zwiedzanie elektrowni składało się z dwóch etapów. Najpierw oprowadzani przez Głównego Mechanika elektrowni obejrzeliśmy halę maszyn, nastawnię, rozdzielnię napowietrzną z zabudowanymi na zewnątrz czterema transformatorami i kanał odpływowy. Później naszym autokarem wyjechaliśmy na zbiornik górny, skąd podziwialiśmy z jego wysokości sam zbiornik, położone poniżej obiekty elektrowni, Jezioro Żarnowiec i jego okolice. Tutaj na szczycie grupa zgromadziła się do wspólnego wycieczkowego zdjęcia, by po chwili udać się w drogę powrotną naszym autokarem. Przy dolnych obiektach elektrowni pożegnaliśmy się z osobą, która nas oprowadzała i ruszyliśmy dalej, ku kolejnym celom podróży.
W drodze do przystani promowej w Gdyni nad brzegami jeziora minęliśmy betonowe pozostałości po nigdy nie wybudowanej elektrowni jądrowej, która powstawała tu za czasów Gierka. Miała ona być w tamtych okresie dowodem na siłę gospodarczą dziesiątej potęgi świata, jak wtedy pisały o Polsce nasze gazety. Dzisiaj ten niezrealizowany projekt jest odgrzewany na nowo w zdecydowanie już w innych realiach gospodarczych, politycznych, ekonomicznych i technicznych, gdy znane są i wykorzystywane w sposób praktyczny sposoby pozyskiwania energii ze źródeł o wiele bardziej przyjaznych środowisku, które poza tym są o wiele mniej kosztowne niż energetyka jądrowa. Również panujące trendy choćby u naszych zachodnich sąsiadów wskazują na to, że za jakieś 20 lat energetyka jądrowa oparta o pierwiastki rozszczepialne zejdzie na dalszy plan z powodu choćby wyczerpywania się złóż lub zostanie zastąpiona alternatywnymi źródłami energii i być może kolejny już raz ponosząc ogromne koszty, wyrzucimy w błoto miliardy dając przy tym zarobić innym, sami nie zyskując nic. Historia może się powtórzyć - elektrownia może zostać nie uruchomiona, a włożone środki nie będą do odzyskania.
Po smacznym obiedzie w restauracji położonej nad Jeziorem Żarnowiec, jeszcze tego samego dnia docieramy na przeprawę promową w Gdyni zwiedzając uprzednio nabrzeże portowe. Tu mogliśmy podziwiać zacumowany u nabrzeża statek muzeum jacht Dar Pomorza, okręt muzeum ORP Błyskawica i malowniczy statek wycieczkowy Dragon. O godzinie 2100 promem Stena Balica Nassau wypłynęliśmy do Karlskrony w Szwecji. Podróż promem przebiegła bez żadnych niespodzianek. Kołysanie na promie było bardzo lekkie, wręcz niewyczuwalne. Czekała nas tutaj urozmaicona kolacja. Noc spędziliśmy w kajutach. Rankiem obudziło nas nieco spienione morze z małymi falami. Czekało nas również wczesne, pożywne śniadanie. Do portu przeznaczenia dopłynęliśmy tuż przed godziną 8 rano.
Po zejściu na ląd udaliśmy się naszym autokarem w dalszą drogę. Najbliższym celem było miasto Lund położone w południowo-zachodniej Szwecji. Przemieszczając się piechotą starymi uliczkami miasta dotarliśmy do pochodzącej z XII w. romańskich katedry, którą wybudował duński król Kanut IV. Założone w 1103 roku arcybiskupstwo obejmowało swoim zasięgiem całą Skandynawię.
Tutaj odbywały się koronacje królów Danii. W czasach reformacji katedra stała się świątynią protestancką. W katedrze o surowym wystroju znajduje się kilka ciekawych zabytków. Są to XIV w. poliptyk znajdujący się w ołtarzu głównym, siedmioramienny świecznik i zegar astronomiczny pochodzące z XV w. który poddany został po uprzednim demontażu renowacji w 1923 roku, zabytkowa ambona znajdująca się w nawie środkowej, a także krypta grobowa pozostająca w nienaruszonym stanie od 1123 roku, gdzie znajdują się płyty grobowe i sarkofagi osób duchownych i osób zasłużonych dla Kościoła i miasta Lund.
Kolejnym etapem naszej wycieczki było znane wielu, przynajmniej jako punkt topograficzny, miasto Malmo. W strugach padającego deszczu w telegraficznym skrócie obejrzeliśmy rynek miasta z ratuszem pochodzącym z XVI w. i zabytkowymi kamienicami. Zwrócił również naszą uwagę pomnik poświęcony Karolowi X Gustawowi królowi Szwecji, który zapisał się negatywnie w naszej historii dokonując najazdu na Polskę w czasach tzw. potopu szwedzkiego.
Z Malmo udaliśmy się do pobliskiej Kopenhagi - stolicy Danii - najdłuższym mostem Europy, przebiegającym nad cieśniną Sund. Połączenie to składa się faktycznie z trzech odcinków - mostu drogowo- kolejowego o długości 7845 m, długiej na 4055 m sztucznej wyspy i podmorskiego tunelu o długości 3510m. Obiekt ten rozpoczęto budować w 1995 roku. Został otwarty uroczyście przez królową Danii Małgorzatę II i króla Szwecji Karola XVI Gustawa w dniu nomem omen 1 maja 2000 r.
Gdy docieramy do zamku Kronborg w Helsingor pogoda poprawia się na tyle, że przestaje padać. Pod przewodnictwem naszej pilotki udajemy się na zwiedzanie tej twierdzy, której początki budowy sięgają 1420 roku, kiedy to z rozkazu króla Danii, Szwecji i Norwegii Eryka Pomorskiego zaczęto budować tę twierdzę, której zadaniem było pobieranie cła od statków przepływających przez cieśninę Sund. W późniejszych latach twierdza ta została przebudowana na królewską rezydencję renesansową. Następnie zamek pełnił w XVIII w. funkcję więzienia, a potem był siedzibą garnizonu wojskowego. Zamek ten kojarzony jest z legendarnym Hamletem, księciem duńskim, bohaterem dramatu Wiliama Szekspira. Oprócz obszernych komnat zamku mieliśmy okazję zwiedzić królewską kaplicę i pełne wilgoci podziemia, które są położone poniżej okalających twierdzę wypełnionych wodą fos. Zamek ten jest wpisany na światową listę dziedzictwa UNESCO.
W późnych godzinach popołudniowych zostaliśmy zakwaterowani w skromnym turystycznym hoteliku w stolicy Danii Kopenhadze, gdzie czekała na wszystkich upragniona obiado-kolacja. Jeszcze tego samego wieczora wiele osób udało się w niewielkich grupach na zwiedzanie Kopenhagi. Ale tak naprawdę jej zwiedzanie w towarzystwie miejscowego przewodnika - osiadłej tutaj od wielu lat Polki - rozpoczęło się następnego dnia. Krążąc autokarem uliczkami zabytkowej starej Kopenhagi poznawaliśmy miasto. Wielkomiejski ruch 5,5 milionowego miasta, a szczególnie niezwykły jak na polskie warunki ruch pędzących przez ulice miasta różnorodnych rowerów, przydawał jeszcze kolorytu temu stołecznemu miastu. Z okien autokaru oglądaliśmy mijane różne obiekty takie jak choćby malowniczy budynek byłej stacji zimowej dla osób korzystających z naturalnego lodowiska na kanale wodnym znajdującym się w mieście, szklarnię i budynek uniwersytetu kopenhaskiego, budynek byłej politechniki w Kopenhadze, budynki pierwszej w Dani spółdzielni mieszkaniowej pracowników kopenhaskiej stoczni, ogród botaniczny, budynki muzeum narodowego i galerii narodowej Danii, różne obiekty fortyfikacyjne, ratusz miejski z położnymi niedaleko niego fontannami, obiekty nabrzeżne i jachty w tym jacht królewski królowej Małgorzaty, port kupiecki, wiele pomników jak choćby pomnik bogini Gefieo, pałac Rosenborg i wiele, wiele innych ciekawych obiektów. Niestety nie mogliśmy zobaczyć znanej w świecie kopenhaskiej syrenki, ponieważ została pierwszy raz w historii przewieziona za zgodą władz miasta na jakąś wystawę do Hong Kongu. Naszym głównym celem tego dnia był zamek królewski Amalienborg będący siedzibą królowej Danii Małgorzaty II, gdzie mogliśmy zobaczyć zmianę warty żołnierzy, występujących w tych samych strojach podobno od 350 lat. Tego dnia królewska warta występowała w odmiennych odświętnych strojach, gdyż właśnie tego dnia wg. naszej przewodniczki małżonek królowej obchodził swoje urodziny. Krążąc w deszczu ulicami miasta udaliśmy się do oficjalnej siedziby królowej Małgorzaty i członków rządu Danii zamku Christianborg. Urządzona stylowo siedziba z wieloma bogato wyposażonymi komnatami o ścianach często pokrytych adamaszkiem, zabytkowymi pięknymi meblami i rozwieszonymi ze smakiem również współczesnymi obrazami, dawała wyobrażenie o zasobności tego niewielkiego dzisiaj, ale przecież ponad tysiącletniego królestwa, które w przeszłości było jedną ze światowych potęg morskich świata. Mieliśmy okazję m.in. obejrzeć salę tronową, bibliotekę i salę przyjęć na ponad sto osób.
W godzinach południowych udaliśmy się na zwiedzanie tzw. Centrum Carlsberga Browaru Jacobsena, znanego producenta piwa sprzedawanego w 150 krajach świata, gdzie mogliśmy poznać trochę historii tego browaru, zapoznać się z urządzeniami i technologią ważenia tego trunku. Na końcu zwiedzania uczestnicy wycieczki zatrzymali się w specjalnie przygotowanym przez firmę barze, gdzie miała miejsce degustacja piwa.
Jeszcze tego samego dnia ruszyliśmy na rejs po kanałach Kopenhagi. Płynęliśmy wycieczkowym statkiem, gdzie załogę stanowiły kobiety, co unaoczniło nam, że w tym morskim kraju, tak typowym dla mężczyzn zajęciem tutaj parają się również kobiety. Zwiedzanie miasta z poziomu wody zawsze jest wydarzeniem ciekawym, malowniczym i fantastycznym. Wielokrotnie przepływaliśmy pod mostami, gdzie zawadzeniem o nie głową wcale nie było specjalną sztuką. Zresztą przy każdej takiej okazji osoby znajdujące się na statku były ostrzegane przed grożącym niebezpieczeństwem. Rejs w ten sposób przypominał przejażdżkę gondolami w znanej pewnie niejednej osobie Wenecji z tym, że „gondolami” w znacznie większej skali. Nasza „gondola” którą płynęliśmy mogła pomieścić pewnie z ponad sto osób, a nasza grupa zajmowała jedynie część jej pokładu. Z poziomu wody mogliśmy zobaczyć wiele różnych obiektów Kopenhagi w tym
Pałac Królewski, nabrzeże portowe marynarki wojennej, cumujące przy wybrzeżu lub na kanale jachty, statki i okręty w tym również jacht królowej Danii Małgorzaty i przybyły w tym czasie do stolicy Danii wielki pełnomorski jachty właściciela
Oralcla ( znanej na świecie firmy komputerowej ), Królewski Duński Teatr, Duński Bank Centralny ( Dania należąc do Unii Europejskiej posiada swoją narodową walutę koronę ). Po drodze nasz stateczek zawijał do różnych przystani, aby zabrać na swój pokład kolejnych pasażerów lub ich wy okrętować. Po naszym wycieczkowym rejsie, który trwał prawie półtorej godziny udajemy się na obiado-kolację, a po niej w dalszą drogę.
Noc spędzamy częściowo w autokarze, częściowo na promie, którym przeprawiamy się z duńskiej Zelandii w miejscowości Rodbayhavan przez cieśninę Bełt do niemieckiego Puttgarden. Przeprawa stosunkowo krótka, bo trwająca ponad godzinę, nie pozbawiona była wrażeń związanych z znacznym kołysaniem promu. Niejednej osobie uciekał pokład spod nóg. Zimny porywisty wiatr nie zachęcał do wyjścia na otwarty pokład.
Zmęczeni całym dniem nawet nie zauważamy jak nad ranem docieramy do kolejnego celu naszej podróży. Tropical Islands reklamowany jako największe tropikalne centrum wypoczynkowe w Europie położone jest na południowy wschód od Berlina i około 100 km od przejścia granicznego w polskich Słubicach. Zlokalizowane zostało w ogromnej hali, którą pierwotnie zbudowano jako halę fabryczną dla budowy sterowców. Firma, która zamierzała je budować splajtowała, a halę przejęło malezyjskie konsorcjum, które uruchomiło tutaj w 2004 roku wypoczynkowy obiekt, w którym umieszczono wiele atrakcji m.in. las tropikalny, lagunę z plażą i namiastkę morza południowego z wioską tropikalną. Wybudowano również tutaj miniatury zabytków Dalekiego Wschodu jak świątynię Angor czy Elefanty i inne obiekty jak dom tajski, bramę bali, dom borneański i samoański. W tropikalnym lesie nie pozbawionym bujnej roślinności i kwiatów można spotkać różne orientalne ptaki. W tropikalnych wodach żyją tutaj różne ryby i żółwie - czasem nawet pokaźnych rozmiarów. Nie zapomniano również o dzieciach, dla których zbudowano specjalny park zabaw. Atrakcją są również balon i mini sterowiec, na których można się wznieść pod samo sklepienie hali i z góry obserwować ten substytut tropików Dalekiego Wschodu. Całodzienny pobyt w centrum pozwolił zregenerować siły tym uczestnikom wycieczki, którzy skorzystali z tej oferty. Kilka osób w tym czasie udało się na zwiedzanie Poczdamu, doświadczając innego rodzaju wrażeń.
Późnym popołudniem wyjeżdżamy do Polski zabierając po drodze grupę poczdamską. Późnym wieczorem docieramy do hotelu Hajduk w Żorach, gdzie czeka na nas kolacja i ostatnia noc. Przygrywa nam weselna orkiestra, bo trafiliśmy akurat na tą rodzinną uroczystość. Następnego dnia po smacznym śniadaniu ruszamy do domu. Bez przeszkód drogą E40 docieramy prawie punktualnie o szesnastej do Tarnowa, kończąc w ten sposób kolejną wycieczkę Koła nr 1 SEP.Na zakończenie należy podziękować tym wszystkim, którzy przyczynili się w jakiś sposób do zorganizowania tego wyjazdu. Tarnowskiemu Oddziałowi SEP za współfinansowanie wyjazdu, pilotowi Pani Annie Grzechynce za pokierowanie naszym wyjazdem i biuru podróży „Biznes i Turystyka” za zorganizowanie wyjazdu. Myślę, że szczególnie na koniec należy podziękować kol. Andrzejowi Liwo - nowemu przewodniczącemu naszego koła - za aktywne współuczestnictwo w przeprowadzeniu wyjazdu.

Wróć do spisu treści